Królom równi


Nie wiem, czy nie zechcą mnie pochować na Wawelu!. Niech!

J. Piłsudski

12 maja 1935 roku, dokładnie w dziewiątą rocznicę zamachu majowego, zmarł Marszałek Józef Piłsudski. Zwieńczeniem, trwających kilka dni uroczystości pogrzebowych, było złożenie szklanej trumny z jego ciałem w krypcie Św. Leonarda na Wawelu.  Podniosły charakter ceremonii zakłócał jednak fakt, że zarządzający katedrą wawelską  kardynał Adam Sapieha, nie chciał się na ten pochówek zgodzić. A miał ku temu dwa powody: Pierwszy, raczej osobisty, był taki, że J. Piłsudski, jako dwukrotny konwertyta i “niewierzący a praktykujący” katolik, nie był mile widziany jako wieczysty lokator wawelskiej nekropolii.


Powód drugi, bardziej oficjalny, opierał się na fakcie, że w krypcie Św. Leonarda zaprzestano pochówków wielkich Polaków o niekrólewskim pochodzeniu. Ostatnim, który dostąpił tego zaszczytu, był Juliusz Słowacki (a właściwie jego prochy), którego pogrzeb odbył się 28 czerwca 1928 r. Pochówek wymógł na kardynale nie kto inny, jak właśnie Józef Piłsudski, stwierdzając podczas mowy wygłoszonej nad trumną poety, że ”królom był równy“.

Z tym argumentem kardynał nie mógł polemizować. Równy to równy. Pisał:

Marszałek Piłsudski, jako Premier, wystosował do mnie pismo, prosząc o to i zgadzając się , że te zwłoki będą ostatnie, jakie tam będą pochowane.

Marszałek, wymuszając na kardynale pochówek J. Słowackiego na Wawelu, nie przypuszczał zapewne, że ten weźmie  umowę na serio. To, że on sam jest ”królom równy“, uważał za oczywistą oczywistość, czemu dał wyraz w testamencie: ”Nie wiem, czy nie zechcą mnie pochować na Wawelu! Niech!“ Metropolita krakowski, pod presją prezydenta Mościckiego i generałów, ostatecznie zgodził się na złożenie trumny z ciałem Naczelnika w krypcie Św. Leonarda, zaznaczając jednak, że jest to rozwiązanie tymczasowe. Zamierzał bowiem przenieść ją w przyszłości , jak się wyraził, „w  bardziej odpowiednie miejsce”. Kardynał motywował swoją decyzję trzema powodami: Pierwszym były niesprzyjające warunki (czyli wilgoć) panujące w podziemiach katedry. Tak pisał w liście do prezydenta Mościckiego:

Bardzo mi przykro, że ja muszę bronić właściwej czci zwłok Pana Marszałka Józefa Piłsudskiego. W obecnej chwili są one w nieposzanowaniu z powodu wilgoci panującej w krypcie św. Leonarda. Nowa krypta jest sucha (…) Ze względu też na katedrę, która jest skarbem narodu całego, utrzymanie dzisiejszego stanu rzeczy jest niemożliwe, a coraz nowe pomysły i projekty nakazują zrobić to bezzwłocznie.

Drugi powód, to zakłócanie spokoju w katedrze w czasie mszy i zanieczyszczanie przybytku przez tłumy odwiedzające kryptę:

Wskutek przychodzenia ciągłego różnych delegacji i pocztów sztandarowych, katedra stała się przedsionkiem krypty. Przychodziły różne osoby i związki – czasem obce nam religią – i wchodziły do krypty ze swymi sztandarami (…). Z pociągów tzw. popularnych przychodzili czasem do krypty ludzie nietrzeźwi, którzy w sposób nielicytujący z powagą miejsca i majestatem śmierci wyrażali swój żal z powodu śmierci śp. Marszałka.

I w końcu powód trzeci, to planowana wizyta króla rumuńskiego Karola II, który wraz z prezydentem, zamierzał złożyć hołd J. Piłsudskiemu.  W liście do gen. Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego kardynał wyjaśniał, że: 

prezydent zostałby przyjęty według rytuału kościelnego”, z kolei “co do króla, jako człowieka wyznania schizmatycznego, byłoby niemożliwe. Robienie zaś różnic wywołałoby niemiłe i szkodliwe konsekwencje dyplomatyczne. Gdy wejdą z zewnątrz katedry, trudności te odpadną” (do wiezy Srebrnych Dzwonów można było  wejść od zewnątrz).

I w ten sposób, dwa lata później, w nocy z 23 na 24 czerwca 1937 r. – bez zgody rodziny i rządu – trumna została przeniesiona z krypty Św. Leonarda pod wieżę Srebrnych Dzwonów. Czyn ten wywołał skandal polityczny, nazwany  “konfliktem wawelskim”. Jednodniową dymisję złożył premier, gen. Sławoj Felicjan Składkowski. Kardynałowi A. Sapiesze zarzucano obrazę majestatu Rzeczypospolitej oraz naruszenie kultu Marszalka. W “Gazecie Polskiej” pojawiły się żądania:

1) zmiany konkordatu, 2) oddania Wawelu w bezpośrednie władanie Państwu, 3) powołania na stanowiska biskupów Polaków, którzy czują się wiernymi synami ojczyzny, 4) pozbawienia ks. metropolity Sapiehy wszystkich odznaczeń honorowych, 5) pozbawienia ks. metropolity Sapiehy obywatelstwa polskiego.

Ostatecznie, na specjalnym posiedzeniu Sejmu, konflikt udalo się zażegnać 20 lipca 1937 r. Niemałą rolę odegrał tu gen. Wieniawa-Długoszowski, któremu udało się dogadać z metropolitą jak kardynał z… kardynałem (Marszałek miał powiedzieć kiedyś do ulubionego adiutanta: Wy, Wieniawa, macie twarz rzadko w wojsku używaną. Z taką twarzą powinniście zostać kardynałem, aktorem lub dyplomatą”). Sprawa rozeszła się po kościach, a samowolny kardynał miał sporo szczęścia, że nie przeniósł trumny Marszałka rok później, kiedy to, na wniosek prezydenta Mościckiego, weszła w życie ustawa O ochronie imienia Józefa Pisudskiego (7 kwietnia 1938 r.). Zapisano w niej jasno: ”Kto uwłacza imieniu Józefa Piłsudskiego, podlega karze więzienia do lat 5“.* Strach sie bać… 

Minęło 75 lat, i historia zatoczyła koło. Pojawił się nowy kandydat na lokatora wawelskich podziemi. Ś.p.  Prezydent Lech Kaczyński spełniał pierwszy, podstawowy warunek potrzebny do wiecznego tam spoczynku, a mianowicie ten, że był  ”królom równy“. Co prawda tylko wzrostem i tylko jednemu, ale to wystarczyło (mowa o królu Władysławie I, z racji swojej nikczemnej postury Łokietkiem zwanym). Z zasługami dla Ojczyzny było gorzej, bo czasu ku temu nie miał. Jedyną – jak z rozbrajającą szczerością powiedział kolega po fachu i  imiennik, Lech Wałęsa – był fakt, że zginął w katastrofie smoleńskiej. Słuchać hadko“- rzekłby zapewne sławny Sienkiewiczowski rycerz Longinus Podbipięta.

Pogrzeb Lecha Kaczyńskiego nie wywołał, co prawda, kryzysu rządowego, ale pojawiły się głosy sprzeciwu ze strony wyznawców kultu Marszałka, którzy dokwaterowanie nowego lokatora do krypty uznali za obrazę jego majestatu. Jeden z nich pisał:

W imieniu prawego Narodu Polskiego, biorąc pod uwagę obecne uwarunkowania historyczne, postuluję o przeniesienie i umieszczenie sarkofagu Marszałka w jedynym słusznym miejscu, czyli pomiędzy grobami Królów Polski na Wawelu. Przypominam – nasza wola, wola prawego Narodu Polskiego została po raz pierwszy wyrażona już w 1935 roku i ciągle czekamy.
Uważam, że krypta w której spoczywa obecnie Marszałek, stała się tym bardziej niegodnym miejscem spoczynku dla tak Wielkiego Polaka, od momentu gdy złożono w tej samej krypcie ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego zasługi dla kraju są znikome przy zasługach ukochanego naszego Wodza Narodu.

W innym przypadku sprawa oparła się nawet o sąd, kiedy to mieszkaniec podłódzkiej miejscowości złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Według niego doszło do:

…nienotowanego w dziejach chrześcijańskiej Europy zakłócenia wiecznego spoczynku Marszałka Józefa Piłsudskiego, poprzez uzurpatorskie zawłaszczenie połowy krypty Srebrnych Dzwonów i zainstalowanie tam grobowca śp. śp. Lecha i Marii Kaczyńskich […] dokwaterowywanie tam kogokolwiek jest nie tylko przestępstwem, ale i świętokradztwem; stan rzeczy w Krakowie musi wrócić do status quo ante.

Z powodu niskiej szkodliwości społecznej czynu, pozew oddalono, a pewną rekompensatą dla niezadowolonych mógł być fakt, że sarkofag pary prezydenckiej umieszczono w przedsionku głównej krypty pod wieżą Srebrnych Dzwonów. Każdemu według zasług…

Ś.p. Lech Kaczyński ma jednak ten komfort, że spoczywa w towarzystwie swojej małżonki, Marszałek zaś  musi leżeć w samotności, albowiem nie zostawił w testamencie żadnych dyspozycji co do miejsca pochówku swoich żon, a miał ich dwie. W tym przypadku w rachubę wchodziłaby tylko druga, Aleksandra Szczerbińska, jako katoliczka. Pierwsza bowiem, Maria z Koplewskich-Juszkiewiczowa, należała do kościoła ewangelicko-augsburskiego.

*Ustawa została uchylona dopiero 1 stycznia w 1970 r., ale w PRL nie obowiązywała.

P.S. Zdjęcie górne przedstawia baldachim nad wejściem do krypty Srebrnych Dzwonów, projektu Adolfa Szyszko-Bohusza, uznanego architekta i konserwatora zabytków (a przy tym żołnierza Legionów). Na górze umieszczono napis po łacinie: “Corpora dormiunt vigilant animae” (Ciała śpią, dusze czuwają). Cokół powstał z bloków granitu z monumentu kanclerza Ottona von Bismarcka w Poznaniu. Kolumny wykonano z nefrytu, pochodzą z soboru Św. Aleksandra Newskiego, który znajdował się na Placu Saskim w Warszawie, a kapitele i bazy kolumn odlano z austriackich dział. (Ponieważ przenosin trumny nie uzgodniono z władzami kościelnymi, Naczelny Komitet Uczczenia Pamięci Marszałka Józefa Piłsudskiego wystąpił  o odwołanie architekta ze stanowiska kierownika Odnowienia Zamku Królewskiego na Wawelu, do czego jednak nie doszło.)


Nie wiadomo, co względem swojego wiecznego spoczynku roi się w głowie miłościwie nam panującego Jarosława I Mściwego, zwanego Krótkim. Miejsca dla kolejnego lokatora w krypcie nie ma, nawet w przedpokoju (chociaż, przy takich chodach w sferach kościelnych, to kto wie…) W 2010 roku z inicjatywy Jaroslawa Kaczynskiego  w kwaterze 92. Cmentarza Powązkowskiego w Warszawie  powstał symboliczny grób Lecha i Marii Kaczyńskich. Niezła asekuracja na wypadek niesprzyjających wiatrów historii…


Jedna myśl na temat “Królom równi

Dodaj komentarz